Ten Czandro mnie wkurzył. Zaorałam mu po twarzy pazurami i kopnęłam w drzewo. Gdy się ocknął rzucił się w stronę mojego brata i zaczął go torturować.
-Jeden ruch a on... -Przejechał sb łapą pod gardłem.
Kii podeszła do niego i stanęła w obronie mnie i Cody'ego.
-Ty, ja nie wiem jaki masz problem ale chyba duży. Odpie**ol się jednym słowem od Nat i jej brata kumasz? Bo jak nie to wiesz co? Wyrwę ci łeb i włożę do gardła żebyś mógł spokojnie patrzeć jak cię rozrywam od środka! -Warknęła.
Wow... Pomyślałam. Ale Czandro się nie przejął. 
-Ojejku... Boję się? I co jeszcze? -Udawał głos Kii.
Nie mogłam wytrzymać i kazałam Kii go przytrzymać przez myśli a sama skoczyłam uratować brata. Gdy Czandro nie patrzył ,,wyjęłam go z tej brei<mazi, ektoplazmy> i postawiłam na ziemi. Widziałam że był wyczerpany i poraniony. Stracił świadomość. Kii osłabiła Czandra i razem wzięłyśmy Cody'ego i uciekłyśmy do Skay.
~~Gdy znalazłyśmy alfę~~
-SKAY! -Podbiegłyśmy do niej.
-Tak?
-Pomóż... Skay.. -Poprosiłam i dałam jej zobaczyć w jakim stanie jest mój brat.
Gdy weszła z nim do jaskini nie minęła godzina kiedy wyszła.
-Musi odpoczywać... Jest wyczerpany... Ale, co się stało?
-Bo ja... On... I wtedy... Ech... -Opowiedziałam jej wszystko od początku.
Bo wysłuchaniu Skay powiedziała:
-
<Skay?>
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz