- Oj, nie przesadzaj, braciszku - powiedziałam.
- Czego chcesz?
- Czegoś - wytknęłam język
- Nadal musisz zachowywać się jak szczenię? - warknął
Tymi słowami mnie uraził do głębi. W moich oczach pojawiły się łzy, a serce zostało przełamane na pół. Mój własny brat mnie tak nazwał? Brat? Rozumiem, jeżeli byłby to ktoś obcy, jednak rodzony brat? Och, czemu nie dołączyłam do mojego świętej pamięci rodzenstwa? Nie musiałabym słuchać jego i tego, jak mnie obraża...
Łzy spływały obficie po moich policzkach. Spuściłam łeb, patrząc w taflę wody. Krople łez kapały do wody, robiąc malutkie fale.
Odwróciłam się do niego tyłem, chociaż wiedziałam, że taka pozycja w obecności wroga jest śmiertelna. Jednak teraz mnie to nie obchodziło. Wiedziałam tylko, że nikt mnie tutaj nie kocha...
<Raimundo? Dobijesz mnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz