Honor, odwaga, dobroć, nadzieja - najważniejsze cechy wilka. Posiadasz je? W takim bądź razie dołącz!

środa, 27 lutego 2013

Od Moon - C.D Scarlet

- Cieszę się, że nie jesteśmy już tylko dwie. - powiedziała Scarlet
- Fajnie. - uśmiechnęłam się do nich na pożegnanie. 
- Co robimy? - zapytała siostra.
- Nie wiem. - westchnęłam
- Może się pogonimy? - zaproponowała
- Ja nie... - położyłam się
- A no tak... Zapomniałam - spojrzała na moją łapę.
Lekko mnie to uraziło. Gdy już prawi zasnęłam, do jaskini wszedł tata w wielgachnym królikiem. Podał go mi.
- Dla mnie, tato? - nie byłam pewna.
- Tak, kochanie... - pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego.
Zaczęłam jeść pyszne mięso. Dakota patrzała na mnie. 
- Masz - podałam jej połowę królika
- Ale to twoje. - patrzała niepewnie na mięso
- Nie zjem tyle. Smacznego - uśmiechnęłam się do niej.
Dako niepewnie ugryzła mięso.
- Nie bój się, nie wezmę ci tego. - zachichotałyśmy razem.
Gdy nie było już nic do jedzenia, zasnęłyśmy, leżąc obok siebie.
Rano obudził nas piękny śpiew. Dakota zerwała się na nogi:
- Co to?
- Nie wiem - powiedziałam, przecierając oczy.
- Chodź! 
- Nie możemy - spojrzałam na nią
- No właśnie - powiedziała mama.
- Mamo! - przestraszyłyśmy się.
- Tak? - uśmiechnęła się
- Chcesz żebyśmy na zawał zginęły? - spojrzałam na nią.
- Och... To nie moja wina. - pocałowała nas w czoło. - Jak tam noga? - spojrzała na mnie. 
Wzruszyłam ramionami.
- Boli? - zapytała
- Już nie tak bardzo. Mamo, a co to był za śpiew? 
- To była chyba Saphira... Ma piękny głos. Poczekajcie, poszukam jej - zniknęła.
- Saphira? - spojrzałam na siostrę.
- To taka smutna wilczyca... Zobaczysz... Gdzie Maxi? - rozejrzała się
- Nie wiem - również mnie to zaintrygowało.
- Tu jestem - z cienia zauważyłyśmy parę ślepi.
- Maxi? - zapytałam
- Nie, Luna! - chyba był zły
- Luna?! - przestraszyła się Dakota (dla żartu)
- Aleś ty głupia! - wyszedł z cienia
- Maxi... Uważaj ze słowami... - usłyszałam piękny, dźwięczny głos. Odwróciłam się. 
Za mną stała piękna wadera, jednak nie była to Violetta, ani mama. Była to piękna, smukła wadera o brązowej sierści(Skąd ja znam takie słownictwo?!).
- K... Kim jesteś? - zapytała Dakota
- Jestem Scarlet. I tak wiem, że trudno mnie rozpoznać. - uśmiechnęła się do nas.
- S... Scarlet? - nie mogłam uwierzyć.
- Tak... Ale dorosła... - spojrzała na nas po kolei. 
- No proszę, proszę! Scarlet! - usłyszałam głos mamy. Podbiegłam do niej i przytuliłam się.
- Och, Moon! To Scarlet! - zaśmiała się
- Scarlet jest inna... - wtuliłam się w nią, przestraszona
- Tak to jest Scarlet. - usłyszałam jeszcze inny głos. Był taki delikatny... Podniosłam głowę i zobaczyłam cudowną waderę. Była cała śnieżnobiała, nie licząc czarnej grzywy z zielonymi końcówkami. Wydawała się, że jest aniołem. Była taka piękna...
- Moon, Dakota, Maxi to jest Saphira - przedstawiła waderę mama
- To ona nas rano obudziła? - zapytała Dako
- Tak to byłam ja. - odezwała się cudnym głosem. Sama nie wiedziałam co o niej myśleć. Piękny wygląd, śpiew... Mowę mi odjęło. Zresztą nie tylko mi. Dakota i Maxi też nie umieli wymówić ani słowa...

<Dokończy ktoś? Ten ktoś to: Dakota, Maxi, mama, Scarlet (o ile to ona) lub ta cudna wadera... Saphira...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz