Honor, odwaga, dobroć, nadzieja - najważniejsze cechy wilka. Posiadasz je? W takim bądź razie dołącz!

sobota, 23 lutego 2013

Od Skayres - C.D Kiiyuko i Jake'a

- Czy możemy tu dołączyć? - zapytała para wilków
- Oczywiście. Nasza wataha po to jest. - uśmiechnęłam się do nich.
Ucieszyli się. Ja również. Potrzebujemy coraz więcej wilków. 
Razem z Kiiy poszłyśmy na polowanie, a Jake poszedł do Akimiego.
Gdy polowałyśmy (na sarnę) dołączył do nas Fell. Wspólnie zabiliśmy 4 jelenie! Jedne dla każdego. Nie wiedzieliśmy co zrobić z ostatnim. Gdy tak myśleliśmy, podbiegły do mnie szczeniaki - Moon, Dakota, Blood i Maxi. Ucieszyłam się na ich widok.
- Czemu nie jesteście z Violet i Scarlet? - zapytał Fell
- Bo nie wiemy gdzie są - odparła beztrosko Dakota.
- Mamo... - zaczął Maxi.
- Tak, kochanie? - spojrzałam na niego
- Gdzie Moon i Blood? - zapytał
- Jak to gdzie? - spojrzałam na miejsce, na którym przed chwilą się "gryzły". Nie było ich tam...
- Znowu uciekli! - krzyknęła Dakota
Przestraszyłam się nie na żarty.
- Skay... Idź ich szukać! - powiedziała Kiiy
- A co z Dakotą i Maxim? - spojrzałam na nich z bólem w oczach
- Umiemy o siebie zadbać! - krzyknął Maxi
- Wiem, że umiecie, ale nie mogę was zostawić samych... Akimitsu nie wiem gdzie jest... 
- Zostaw je mi. - uśmiechnął się szarmancko Fell
- Na pewno chcesz? - wątpiłam w to
- Nie bój się. Byłem przed trudniejszymi zadaniami. - uśmiechnąłem się do mnie jeszcze raz i wziął Dakotę na plecy.
- No dobrze... Poszukajcie Violet i Scarlet, żeby się mogli pobawić. - rozkazałam mu
- Jasne. - ostatni raz się uśmiechnął i odszedł.
- Pomóc ci? - zapytała Kiiy
- Byłoby mi miło. - razem poszłyśmy ich szukać.
Nigdzie ich nie było. W żadnym lesie, nad jeziorem, w jaskini, nigdzie! Oczy mi zaszły łzami.
- Znajdą się... Na pewno... - pocieszała mnie Saphi (spotkałyśmy się na polance, w Miodowym Lesie)
- Ale... Ale... Tu jest tak niebezpiecznie... - płakałam jej w ramię.
- Poradzą sobie... Zobaczysz... - mówiła powoli.
Gdy chciałam już się pozbierać, usłyszałam krzyk. Krzyk szczeniaka... Mojego szczeniaka...
Nie czekając na towarzyszki, teleportowałam się do miejsca, z którego dochodził ten krzyk. Ujrzałam coś strasznego... Wielki, zmutowany niedźwiedź zbliżał się do dwóch, bezbronnych szczeniaków. Moich szczeniaków.
Zanim Saphi i Kiiy się pojawiły, niedźwiedź padł. Gdy brał ostatnie oddechy, powiedziałam lodowatym tonem:
- Od moich szczeniaków won! - zadałam ostatni cios. 
Spojrzałam na Moon i Blooda. Nadal drżeli. Podeszłam do nich i przytuliłam, mówiąc słodkim głosem:
- Już wszystko dobrze... - pocałowałam je.
Gdy powiedziałam, że chcę iść do stawu, umyć się od krwi tego potwora, zauważyłam, że Moon kuleje. Sprawdzając jej nogę, krzyczała i piszczała.
- Złamana. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Mamo... - Moon również płakała.
- Mogę zrobić tylko, aby przestało boleć... - wypowiedziałam zaklęcie. - Nic więcej nie mogę zrobić. - czułam się podle. 
Wzięłam ją na barana i poszłam, powłóczając nogami,do stawu. W tafli wody wyglądałam... Strasznie. Byłam cała umazana krwią, oczy świeciły mi się na czerwono, cały czas obnażałam kły. Myślałam, że to nie ja... Wiedziałam już, czemu szczeniaki nadal się trzęsły, gdy potwór padł. Boiły się... Mnie...
Cały czas patrząc na swoje odbicie w równej, spokojnej tafli wody, uderzyłam łapą w swoje odbicie. 
Gdy doprowadziłam się do porządku, spojrzałam na Moon. W jej oczach było widać wielki ból. 
Gdy doszliśmy do jaskini (albo raczej ja, bo Moon i Blooda wzięłam na barana) nie chciałam nawet ich okrzyczeć za ucieczkę. 
Czułam pustkę w sobie. Nie umiałam wyleczyć łapy Moon. Rana była poważniejsza, gdy doszliśmy do jaskini. Obwicie krwawiła, było widać kość. Chciałam odwrócić głowę, robiąc opatrunek, uciec jak najdalej stąd.
"Weź się w garść, Skay. Nie możesz pokazać im, że cię takie rzeczy obrzydzają" - ponagliłam się w głowie.
Gdy skończyłam, przytuliłam ją jeszcze raz...
Gdy zasnęłam, nie wiadomo kiedy, pojawił się Akimi z resztą szczeniaków na plecach. Dakota podbiegła do Moon i zauważyła opatrunek. Nie pytała co się stała, na szczęście.
Akimi, patrząc na łapę Moon, uniósł brew i zerknął na mnie. Gdy mnie zobaczył w całej okazałości, przestraszył się. Pewnie wyglądałam jak umierająca. Podbiegł do mnie, położył się obok i czuwał nade mną. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy wykończona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz