H: Halo? Piccalo?
M: Co mu jest?
H: Wyjdźcie wszyscy, on potrzebuje powietrza!
L: Nic mu nie będzie?
H: Wyjdźcie.
Wtedy wszyscy wyszli z jaskini a ja starałem się ocucić basiora, lecz ten nie dawał najmniejszych oznak życia. Wyciągnąłem z magicznej szafki flakonik w którym znajdowała się krew Asklepiosa i wstrzyknąłem jej trochę Picallowi, lecz basior nadal się nie ruszał. Wiedziałem, że to już jest jego koniec, lecz odkaziłem wszystkie rany i je zabandażowałem. Nie wiem czemu to zrobiłem, skoro on już nie żył. Zawołałem resztę do środka.
H: Możecie wejść.
M: Co z nim?
H: Wejdźcie.
Wtedy na ich pyskach pojawił się smutek i niepokój, czułem się okropnie, bo zawiodłem. Wszyscy byli jednocześnie zdenerwowani i smutni. Wyszli z mojej groty, wtedy usłyszałem jak krzyczą "On nie chce Cię widzieć". Po co to zrobili? Przecież ona i tak musiała się kiedyś o tym dowiedzieć. Pogorszyli tylko sytuację. Kiedy podszedłem do ciała basiora i miałem je już zakryć, nagle Picallo zaczął oddychać. Szybko chwyciłem liście amezodu i wsadziłem mu do pyska, żeby poczuł się lepiej. Kiedy basiora nie zobaczył swojej ukochanej w jaskini chciał do niej iść, lecz nie mogłem mu na to pozwolić.
H: Zostań, musisz odpoczywać.
Ten na mnie nakrzyczał, za coś czego nie zrobiłem. Przecież to nie ja powiedziałem Selen, że on nie chce jej widzieć. Mimo ciężkiego stanu wilczur wstał i odszedł. Jego rany nadal krwawiły, więc może wdać się zakażenie, lecz nie dał mi dojść do głosu, był bardzo zdenerwowany postawą innych. Musiałem go zatrzymać, lecz kiedy wyszedłem z jaskini przybiegła do mnie Violetta i oznajmiła:
V: Valixy nie żyje!
H: Słucham? -w moich oczach pojawiły się łzy i poczułem jak ktoś ściska moje serce.
V: Ona nie żyje! Poszła do lasu zatrutej wody!
Padłem na ziemię, czułem jak cała moja energia ze mnie ucieka i opadam z sił.
V: Przykro mi. -wadera pobiegła dalej.
Cały mój świat zawalił się w jednej chwili. Moja ukochana? Ale jak to? Zemdlałem. Obudził mnie Rixatus razem z Nat.
R: Wstawaj idioto!
N: Rix!
H: Gdzie ja jestem? -powiedziałem skołowany.
R: No jak to gdzie! Przed swoją norą pacanie!
N: Rixatus. -powiedziała do niego proszącym głosem.
R: Oj. -pocałował ją.
Wtedy przypomniało mi się, że moja ukochana nie żyje. Ja nie mam po co żyć! Wstałem i zaatakowałem Rixatusa. Wiedziałem, że on mnie zabije. Już dawno chciał to zrobić a teraz ma okazję. Basior zaczął płonąć i ze wściekłością oznajmił:
R: Zabiję Cię! Prosisz się o to!
H: Tak proszę!
Wtedy zdenerwował się jeszcze bardziej i rzucił się na mnie wbijając ostre, śnieżnobiałe kły w moje delikatne ciało. Następnie wyrwał kawał mięsa razem ze zielonkawym futrem. Poczułem okrutny ból. Spojrzałem na mój prawy bok, rana była ogromna krew tryskała na wszystkie strony, lecz to da się wyleczyć. Musiałem zmusić go by dopadł się do mojego karku. Wstałem i rzuciłem się na niego, wbijając kły w jego kark tak, żeby nie zrobić mu zbyt wielkiej krzywdy. Bólu już nie czułem, byłem w zbyt wielkim szoku. Moje zachowanie jeszcze bardziej zdenerwowało Rixa, tak że zapalił się na niebiesko. Jego ogień sprawiał, że moje ciało zaczęło się piec. Wtedy wszystkie nerwy zaczęły wysyłać negatywny impuls do mojego mózgu. Zawyłem z bólu. Wściekły basiora złapał mnie za kark i zaczął szarpać we wszystkie strony. Cały czas słychać było waderę proszącą o to by on tego nie robił, lecz ja znałem go bardzo dobrze. Kiedy na jego ciele pojawia się błękitny ogień to wstępuje w niego demon, który jest nie do zatrzymania. Modliłem się do Luny, aby nie pozwoliła Nat zbliżyć się do Rixa. On mógłby ją również zabić. Ostatnie co zobaczyłem przed śmiercią to płacz i panikę wadery.
The End
Hypnosiu żegna się z wami, został brutalnie zabity i spalony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz