Martwiłam się o niego. Moja jedyna rodzina... Być może nie przeżyje... Ale ufałam Skay i ufałam, że mnie nie zawiedzie chociaż to będzie trudne. Weszłam do jaskini. Podeszłam do Cody'ego. Był cały w szwach i siniakach.
-Cody? - basior pokiwał głową.
Uśmiechnęłam się ciepło. On też ale szwy na policzkach mu nie pozwoliły.
Po paru godzinach przyszła Skay ze wszystkimi medykami z watahy. Kazali mi wyjść bo będę im przeszkadzać. Gdybym nie zrobiła tego nie zoperowali by go więc wyszłam.
~Długo potem xD
Z jaskini wyszła Skay.
-I jak poszło? -spytałam od razu.
<Skay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz