Wadera wydawała mi się miła i oczywiście przyjąłem ją do watahy.
-Och, dzięki.... Myślę że nie będę tu miała takiej powtórki jak w poprzedniej watasze... -Spuściła łeb.
-A co wtedy się stało?
-Ech... Tylko mną pomiatali aż w końcu udałam swoją śmierć i uciekłam.
-Ach... Raczej wątpię żeby tu też się to zdarzyło. -Uśmiechnąłem się pokazując tylko kły.
Ona także odwzajemniła uśmiech a ja odprowadziłem ją do jej nowej jaskini. Spodobała jej się. Powiedziałem jej że to ostatnia z tych ładnych. Uradowaną ją tak zostawiłem.
~~Następnego dnia~~
Obudziłem się rano. Skay była w drugim pomieszczeniu jaskini. Dakota oraz Maxi wyszli gdzieś a Moon i Blood ze swoimi partnerami także. Nie miałem co robić. Wyszedłem na dwór i rozprostowałem kości. Gdy poszedłem na obchód watahy zobaczyłem jakiegoś wilka. Gdy do mnie podszedł zorientowałem się że to....
<Kto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz