Honor, odwaga, dobroć, nadzieja - najważniejsze cechy wilka. Posiadasz je? W takim bądź razie dołącz!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Od Espany

~Parę lat temu~
Moja rodzina taka szczęśliwa...5 dzieci ze mną i wspaniali rodzice.Najstarsza siostra-Pamney,wyruszyła w świat.Poszła swymi drogami.
Potem inni wyfrunęli z gniazda...Zostałam ja i Mystery.Nasze stosunki się pogorszyły...To przez śmierć ojca...Nienawidziłyśmy się.Okropne...
Nic nie jadłam,bo ona wszystko zabierała...Matka zwariowała już dawno...Zostałyśmy kompletnie same w tym bagnie.
-NIENAWIDZĘ CIĘ!-krzyczała moja siostra.
-NAWZAJEM!PRZEZ CIEBIE MATKA ZWARIOWAŁA!
-PRZEZE MNIE?!
-TAK!PRZEZ CIEBIE!DOPROWADZAŁAŚ JĄ DO SZAŁU!
Ta cała kłótnia nie miała końca...Nie spałyśmy po nocach,bo się żarłyśmy...Ech...W końcu dobiegło to końcowi.Uciekłam jak najdalej z tam tond...
~Parę tygodni temu~
Tym razem było okej.Już prawie zapomniałam o Mystery.Wredny bachor...Szłam przed siebie.Tam gdzie mnie nogi poniosą.
Wyobrażałam sobie raj...Nie jadłam nic od tygodnia,nie ma mówić o wodzie...Brnęłam dalej przez jakieś tereny.Nagle zobaczyłam jakiegoś wilka.To był basior.Podbiegłam do niego ostatkiem sił i zapytałam szybko:
-Gdzie jestem...?
-Na moich terenach.
-Mogę się napić lub coś zjeść?
-Tak.Mam na imię Max.
-Espana...
W tym momencie straciłam przytomność...Obudziłam się w jakiejś jaskini.
-Obudziła się.-powiedział ktoś.Obróciłam się i zobaczyłam 3 basiorów oraz 1 waderę.
-Kim jesteście?-zapytałam.
-Ja to Max,to Nevarro,Kayli oraz Beram.
-To jakaś wataha?
-To Wataha Róży Dnia.Możesz do nas dołączyć.
-No dobrze...
~Parę dni potem~
W tym całym WRD nie było za fajnie...Dostałam stanowisko omegi.Najgorszego wilka w watasze.Bez mojej zgody je otrzymałam...Wszyscy traktowali mnie jak śmiecia.Najbardziej jednak tak traktowała mnie samica beta i gamma...Kazały wszystko mi robić.A to się opiekować szczeniakami(opiekunek było ze 6),a to coś do jedzenia przynieść,a to na obchód watahy iść...Ech.
-Idź opiekować się szczeniakami.-powiedziała Alysa(gamma)
Pełna wściekłości poszłam do 6 szczeniaków...One takie same jak ich matka...Nie szanują wszystkich,nikogo nie lubią...Mnie nienawidziły.
~Któregoś dnia~
Nie wytrzymywałam już psychicznie i fizycznie...W końcu nadeszła ta chwila.Samica beta przyszła do mnie,bym za nią postała na mrozie(była zima).
-Idź na dwór!-krzyknęła pokazując łapą.
-Nie!
-?
-ODCHODZĘ!
Wyszłam z jaskini zadowolona z tego.Już nie raz tak robiłam.Pobiegłam nad jezioro i upozorowałam swoją śmierć.Wycięłam w lodzie dziurę i ukradłam ze sklepu czerwoną farbę.Rozlałam jej trochę i uciekłam.Z daleka słyszałam ich wycie.Pewnie te debilki się cieszyły...Przynajmniej mam je z głowy.Jadłam coś,ale nadal czułam niedosyt...Upolowałam sobie zająca i zaniosłam pod drzewo.
~5 dni potem~
Szłam przez pustynię...Dosłownie.Była to najprawdziwsza pustynia...Ech.Byłam już przy jej końcówce.Znów widziałam zieleń(trochę) i śnieg.Szczęśliwa wskoczyłam do białego puchu jak idiotka.Było tak fajnie zimno...
-Co tu robisz?!-krzyknął ktoś.
-Nie widać?-odpowiedziałam.-Ciesze się śniegiem.
-Jak dziecko?
-Jak dziecko.Byłam na pustyni,to chyba wiadomo,że chce poczuć chłód.
-...
-Jestem Espana.
-Akimitsu.
-Mogę się pożywić?Nie jadłam od paru dni lub nawet tygodni...
-Zaprowadzę cię do jeziorka.Zająca możesz wziąć ze spiżarni.
-No dobrze.
<Akimitsu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz