Kiedy byłam mała, moi kochani rodzice, do których byłam na prawdę przywiązana, umarli, na rzadką i nieuleczalną chorobę..
Trafiłam
do adopcji, zamieszkałam u jakiejś bardzo sławnej pary w watasze,
zawsze byli dla mnie mili, i już kiedy rodzice byli chorzy, chcieli mnie
wziąść pod swoją opiekę..Nie wiedziałam czemu, ale OK.
U
owej pary, miałam wszystko co mi było potrzeba, ale jakoś mi się tam
nie mieszkało dobrze, wszystko przypominało mi o rodzicach, a to było
bardzo smutne..Postanowiłam uciec..
W
nocy, kiedy moi 'rodzice' już zasnęli, wyprowadziłam się z jaskini, a
później z watahy. Znaleźć nową watahę, trudno mi nie było, ale w żadnej
nie mieszkało mi się dobrze, i wcześniej czy później odchodziłam.
W końcu, kiedy chodziłam sobie po jakimś wielkim lesie, wpadłam na jakąś wilczyce, było od razu widać, że jest jej smutno..
-Hej, jestem Gold..- uśmiechnęłam się i podałam jej łapę. - Co się stało, widać że jesteś smutna..
-Cześć..Jestem
Moon.- odpowiedziała cicho.- Sprawy rodzinne..
-Aha..Współczuję..
-A tak w ogóle, co tu robisz?- spytała.
-Szukam watahy, do której mogłabym dołączyć..- powiedziałam nieśmiało.
-Aha..Możesz dołączyć do..Mojej watahy, nazywa się Wataha Zaklętej Róży..- słowo 'mojej' wypowiedziała z wielkim trudem.
-Na serio?Była bym bardzo szczęśliwa, jeśli bym mogła..
<Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz