Uciekając przed smokiem, dosłyszałem krzyk Moon. Odwróciłem się w biegu i ujrzałem szybującego w moją stronę smoka. Jednak nie to mnie przeraziło. W szponach smoka dostrzegłem sylwetkę... Znaną mi sylwetkę...
- Moon! - krzyknąłem
Smok zwrócił łeb w moją stronę i ziewnął czarnym ogniem. Na szczęście udało mi się ominąć, ale prawa tylna łapa nie. Przewróciłem się niezdarnie. Nie chciałem przez chwilę wstać, bo zabrakło mi sił. Spojrzałem na chorą łapę. Wyglądała okropnie. Z ran sączył się czarny płyn, wyglądający jak smoła. Syknąłem z bólu, gdy chciałem wstać.
Po lesie nadal roznosił się krzyk. Teraz był połączony z płaczem.
Słysząc, jak moja siostra płacze, doszło do mnie mnóstwo siły. Wstałem, nie zważając na łapę. Nie czułem bólu już w ogóle.
Zaczęła mnie otaczać czarna mgła, tak ściśle, jakby chciała mnie udusić. Poczułem dziwne mrowienie, a mgła zniknęła. Czułem się inaczej. Spojrzałem na siebie. Byłem smokiem! Większym od tamtego!
Wzbiłem się w powietrze. Poczułem na sobie wzrok Moon i mojego przeciwnika. Siostra przesłała mi mój obraz myślami:
Uśmiechnąłem się w duchu i ruszyłem do ataku. Kiedy miałem zadać pierwszy cios, przypomniałem sobie, że on trzyma Moon. Jeśli jego zaatakuję, ona również ucierpi.
- Zostaw ją! - ryknąłem. Wiedziałem, że Moon tego nie zrozumie, ale przeciwnik był teraz tej samej rasy co ja.
- Bo co mi zrobisz? - spytał chciwie basem
Warknąłem.
- Dużo...
- O już się boję! - zakpił
Przyłożyłem mu ogonem w pysk.
- Na tyle cię stać? - uśmiechnął się złowieszczo. Chwilę później skapnąłem się, że trzyma Moon jednym pazurem nad przepaścią.
- Puść ją! - wrzasnąłem
- Jak sobie życzysz... - i... Puścił ją.
Serce mi stanęło. Wiedziałem, że nie zdążę za nią polecieć... Ogarnęła mnie wściekłość, jakiej nigdy nie czułem. Spojrzałem niewistnymi oczami na smoka i ryknąłem.
- Ups. Ale sam chciałeś, żebym ją puściłem - uśmiechnął się zawistnie
Wzbiłem się w powietrze, tak samo on. Zaczęliśmy walczyć w powietrzu.
Usłyszałem dziwny dźwięk, jednak znany mi. Odżyła we mnie nadzieja.
Na sekundę spojrzałem w bok. Miałem rację.
W przepaści wylatywał Secret z Moon na grzbiecie.
Odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem już walczyć, więc ostatni raz przyłożyłem smokowi i poleciałem do towarzysza oraz siostry.
Smok znów do nas podleciał, lecz Secret po raz kolejny wydał z siebie dźwięk, po którym otoczyło nas mnóstwo gryfów i hipogryfów. Nie bałem się, że ci drudzy zaczną nas atakować, gdyż byli po stronie Secreta. Zaczęli atakować smoka, a ja usiadłem na ziemi. Zauważyłem, że byłem w swojej normalniej postaci.
Obok mnie wylądował Secret z Moon. Podbiegłem do siostry, przejęty. Na szczęście nic jej nie było.
- Dziękuję - powiedziałem gryfowi, który nagle zniknął.
- Blood! - rzuciła mi się na szyję Moon. Zaczęła płakać.
- Musimy uciekać... - powiedziałem cicho - Oni raczej na długo go nie powstrzymają...
Pokiwała głową i pobiegliśmy w stron watahy. Ostatni raz usłyszeliśmy ryk smoka, aż nastała cisza...
<Moon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz