~~Nad ranem~~
Obudziłam się bardzo wcześnie. Ale skoro świt trzeba coś upolować! Wybiegłam do lasu i bardzo szybko namierzyłam dużego jelenia. Skradałam się i w odpowiednim momencie skoczyłam. I oczywiście przegryzłam tchawicę i zwierzę się wykrwawiło. Zaciągnęłam je do jaskini i zjadłam tyle ile mogłam. Resztę ukradkiem upchnęłam w kąt mojej jaskini. Wyszłam na skałę najwyższą ze wszystkich której nikt poza mną nie znał. Wyglądała tak:
Po paru minutach ciszy i spokoju coś zaszeleściło w krzakach. Od razu nastawiłam się na walkę. Zza krzaków wyszedł on:
Od razu poznałam ten pysk!
-Czandro! -Warknęłam
-Witam... A kogo my tu mamy?
-Jeśli znowu zaczynasz to odpuść. Nie będę twoją partnerką! -Krzyknęłam dalej warcząc.
-Ale mnie to już nie obchodzi... Po prostu teraz mam propozycję... -A zza krzaków jakaś moc wyciągnęła bezbronnego wilka. Poznałam ten pysk. To-to był mój brat! Myślałam że już nigdy nie poczuje do nikogo troski chociaż w dzieciństwie paskudnie mnie traktował jak reszta...
-Co ty mu zrobiłeś!! -Rzuciłam się na niego
-Ależ kochana... Przecież nie tak to się załatwia! -Już chciał rzucić moim bratem o skałę ale zatrzymał łapę.
-Czego chcesz? -Rzuciłam szorstko.
-Twojego życia.... I ogólnie wszystkiego co masz....
-Czemu się na mnie uwziąłeś?! -Ryknęłam. Myślałam że zaraz na niego skoczę i wydłubię mu oczy.
-Kochaniutka... Ty nie wiesz że mój układ z twoimi rodzicami nadal trwa? -Spytał zadziornie.
-Jaki... Jaki układ?
-A otóż taki, że jeśli odnajdę twego brata będę mógł cię zabić lub poślubić... - Mina taka że normalnie mnie wzięło na wymioty...
-Oni by czegoś takiego nie zrobili! -Krzyknęłam triumfalnie
-A rzeczywiście...- Wyjął jakieś dwa liście na których były ślady łap. Ale napisane krwią.-To są ich podpisy... Noc w którą zostali zabici.... PRZEZE MNIE...-Ten kawałek bardzo mnie wkurzył... Chociaż nikt w rodzinie nie traktował mnie należycie to jednak nadal BYŁA moja rodzina... Furia się we mnie wzbierała.-I oczywiście jakoś tak wyszło... Masz czas do jutra... Za 24 godziny... Tu o tej porze... Życie albo twój brat... -Przejechał pazurem po szyi i odszedł razem z moim kochanym bratem do którego jeszcze nie czułam nigdy tyle troski.
Miałam szklanki w oczach i byłam załamana. Zeszłam z góry. Biegłam z zamkniętymi oczami ile sił przez las. Aż w końcu na kogoś wpadłam. To był/a:
<Niech ktoś dokończy c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz