Gdy Violetta odeszła warknąłem w stronę wilków i krzyknąłem.
-Co tu robicie!?
-A to nie złapaliście naszego szpiega?! -Warknął największy z nich.
-Wataha Aury Eteru! -Krzyknęliśmy ze Skay jednocześnie.
-Gratuluję.... -Zrobił minę typu -.-
-Czego chcecie! - Zignorowałem go.
-Sebascuit chce jej! -Ten co miał krzywy ryj wskazał na moją partnerkę.
-Najpierw musi zabić mnie! -Stawiłem się za nią.
Tak wiedziałem że Skayres jest duchem ale i tak można ją skrzywdzić za pomocą demona. Warczałem jak najęty. Skay przeszła przeze mnie. Taka moc duchów. Ciarki mnie przeszły ale po sekundzie się opanowałem.
-Czego ode mnie chce? -Spytała Skay stając przed nimi.
-A jak myślisz złotko? -Ten największy zrobił udawane słodkie oczka.
- Wiem o c chodzi ale moglibyście odpuścić ten sarkazm ...? -Powiedziała.
-Taaaaa...
-Wiecie co? Wynoście się stąd! Natychmiast! Mam was po tąd! -Warknąłem i zaorałem łapą po ryju tego trzeciego wilka.
Wszyscy zaczęli na mnie warczeć. Stanąłem w pozycji wojennej i telepatycznie wezwałem całe wojsko watahy.
-Co? Sam sobie nie poradzisz tchórzu?! -Ten największy krzyknął na mnie.
Skoczyłem mu do gardła. Strasznie mnie wkurzył. Miałem zamiar mu wyrwać serce z piersi ale się powstrzymałem. Zacząłem tylko walczyć. Wojsko też walczyło z nowo przybyłymi z WAE.
<Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz