Pomyślałem chwilę ale stałem jakbym w ogóle nie słyszał co Skay właśnie powiedziała. Po chwili tylko skinąłem lekko głową i wyszedłem. Idąc klnąłem pod nosem.
-Nawet własnych dzieci nie mogę bronić! -Mruknąłem i walnąłem łapą w ziemię.
Gdy doszedłem do jaskini Saphiry wszedłem bez pukania.
-A kto ma czelność włazić do mojej prywa... -Urwała gdy zobaczyła mnie. -Czego? -Spuściła łeb.
-Przepraszam... -Mruknąłem mrużąc oczy.
-Może głośniej...
-Przepraszam.
-Nadal nie słyszę...
-PRZEPRASZAM! -Wkurzyłem się. Ona ma czelność jeszcze tak do mnie mówić.
Wyszedłem nabuzowany. Powiedziałem Skay że przeprosiłem Saphirę. Pobiegła to sprawdzić a gdy wróciła powiedziała że wszystko w porządku. Ja zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz