- To zmyłka... Chyba... - nie byłam tego pewna
- Chyba? - spojrzała na mnie Scarlet
- Nie możemy być tego pewni...
- To co ze Saphirą? - zapytała Moon
- Ehh... Chcą mnie, to dostaną... - powiedziałam
- Nie! - wszyscy naraz krzyknęli
- Saphira jest ważniejsza ode mnie
- Jesteś Alfą!
- I moją matką! - dodała Moon
- Macie Akimitsu... A ty, Moon, sama zostaniesz Alfą
- A Dakota?
- Również...
- Ale... Mamo... Nie... - powiedziała Moon z łzami w oczach
- Nie płacz...
- Na pewno jest inne wyjście!
- Są, ale przez to możecie być ranni, a nawet zginąć. Tego sobie bym nie darowała...
- Nie. - do jaskini wszedł Akimitsu - Skayres zostajesz tutaj. Odzyskamy Saphirę, a ty nie będziesz musiała się poświęcać
- Niby jak?
- Mam plan...
- ...Przez który dojdzie do walki...
- ...A my wygramy - wzajemnie za siebie dokańczaliśmy
- Eh... Niby co to za plan? - zapytałam
Akimi opowiedział mi wszystko.
- Moim zdaniem to nie wypali...
- Skayres, wypali! Na pewno! - krzyknął
- Skoro twoim zdaniem... - westchnęłam
Akimitsu znowu zaczął coś gadać, ale ja go nie słuchałam. Przed oczami miałam... Saphirę i... Podcinali jej gardło...
Wrzasnęłam
- Skayres?!
- Skay?
- Co jest?! - słyszałam
Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że wszyscy się na mnie gapią.
Byłam cała spocona i ciężko dyszałam
- Skayres co się stało? - zapytała Viol
- Kochanie? - spojrzał na mnie Akimi
- Ja... Miałam wizję... W której... W której... - łzy napłynęły mi do oczy
- W której co?
- Zabili Saphirę! - wrzasnęłam i zaczęłam płakać. Akimitsu mnie przytulił.
- To nie możliwe... - powiedział
- Moje wizje zawsze się sprawdzają... - nadal płakałam. Spojrzałam na niebo
"O nie..." - pomyślałam
- Niedługo będzie południe! - krzyknęłam - A Saphira zginie o zachodzie słońca!
- Trzeba tam iść... Pójdę wszystkich zebrać... - powiedziała Moon, ale zatrzymałam ją
- Nie... Sama tam pójdę...
- Nie! - wszyscy krzyknęli
- Uwierzcie-tak będzie lepiej...
- Ale...
- Muszę... - powiedziałam cicho i wyszłam z jaskini.
Poszłam w stronę, gdzie Black Shadow mi pokazała, gdzie porwali Saphi.
Gdy weszłam na tamtą polanę, zobaczyłam ślady krwi. Wyczułam, że oprócz krwi Saphi i Shadow była tu krew jeszcze kogoś...
Wyczułam w powietrzu woń Teayang'a. Najeżyłam sierść
- No wychodź. Wiem, że tu jesteś. - warknęłam
Po chwili zza drzewa wyszedł... On...
- Gdzie Saphira? - zapytałam
Spojrzał na jakieś zacienione miejsce. Zmrużyłam oczy i zobaczyłam... Saphirę przywiązaną do drzewa... Była cała w ranach, a przecież minął niecały dzień
- Wypuść ją. - warknęłam
Podszedł do niej i pazurem przeciął linę, tak, aby jeszcze bardziej ją zranić.
- Uważaj na nią! - krzyknęłam
- Tak, tak... - warknął i puścił ją.
Podbiegła do mnie, kulejąc.
- A ty idziesz ze mną... - złapał mnie za kark i pociągnął w stronę jakiejś jaskini.
- Zostaw ją! - wrzasnęła Saphira
- Ty lepiej siedź cicho - warknął i pchnął ją na ostry głaz
- Ty... Zostaw ją! Chciałeś mnie! - wrzasnęłam mu i przywaliłam z liścia (po wilczemu)
- Jak mogłaś, su*o?! - wrzasnął.
Gdy tylko echo rozniosło ostatnie słowo, zza drzew i krzaków wyszły... Wilki z mojej watahy.
Akimitsu podszedł do mnie i Teayanga, walnął go, a basior mnie puścił.
- Przeproś ją. - warknął Akimi
- Nie.
- Przeproś. - warknął głośniej
- Akimi nie przejmuj się... - szepnęłam
- On MUSI się przeprosić.
- Ale tego nie zrobi... - szepnęłam
- Jeśli nie zrobi, pożałuje - Akimitsu spojrzał groźnie na niego
- Nie zrobię tego.
- Twój błąd - wyskoczył Blood i zaorał pazurami na twarzy Taeyang'a. Gdy tylko się do mnie uśmiechnął, na polanę wkroczyły wilki z drugiej watahy.
Rozpoczęła się walka...
<Opisujcie walkę. Kilka wilków może dokończyć to opowiadanie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz