Honor, odwaga, dobroć, nadzieja - najważniejsze cechy wilka. Posiadasz je? W takim bądź razie dołącz!

piątek, 1 marca 2013

Od Moon

Chodziłam sobie beztrosko po lesie, obserwując wszystko. Rozglądałam się i przyglądałam. Teraz świat wyglądał inaczej... 
Oczywiście musiałam na kogoś wpaść. Tym razem była to Violet.
- Violet? - nie byłam pewna czy to ona.
- Tak, a ty to...? - przyglądała mi się
- Moon! - rzuciłam jej się na szyję.
- O rano... Moon... Jak ty się zmieniłaś! - przytuliła mnie
- A ty to co? Wypiękniałaś! Jesteś teraz olśniewającą waderą!
- Nie przesadzaj... Widziałaś siebie?
- Nie... Jeszcze nie - zaśmiałyśmy się razem
- To chodź - razem pobiegłyśmy nad jedno z magicznych jezior. Spojrzałam w swoje odbicie... Całkowicie siebie nie poznałam! Byłam taka... Taka... Piękna!
- I jak? - spojrzała na mnie
- O rany... - tylko na tyle było mnie stać
- Mówiłam. - uśmiechnęła się - No, ale na mnie czas... - westchnęła - Muszę iść
- Jasne spoko - spojrzałam na nią, gdy odchodziła
Nie wiedziałam, gdzie pójść... Wreszcie wybrałam się na polankę. Była cudowna, a co najlepsze - moja osobista. Sama ją odkryłam i nikomu nie pokazywałam. Porastały ją piękne, kolorowe kwiaty. 
Nie znam ich nazwy, więc sama je nazwałam. Dla mnie były to Kwiaty Gwiezdnego Pyłu, ale czasami na nie mówiłam Dzwonki Violet. Miały piękny, magiczny zapach, niepodobny do niczego... Cała polana była jakaś taka... Niezwykła, pełna dziwnej energii... Mama, jako znawczyni magii, pewnie by wiedziała co to jest, ale nie chcę, żeby wiedziała o niej...
Gdy tak wylegiwałam się w ciepłych promieniach słońca, do moich uszu doszły odgłosy przedzierającego się przez krzaki wilka. Szybko wstałam i rozejrzałam się po terenie. Okazało się, że to Skay. Podeszłam do niej:
- Mamo! Prawie zawału dostałam!
- Nie przejmuj się... Pomogłabym ci - uśmiechnęła się do mnie.
- Haha - udawałam, że się śmieję, chociaż wcale nie było mi do śmiechu.
- Oj no nie gniewaj się... Przejdziemy się? - zaproponowała
- Ok... 
Razem pochodziłyśmy sobie po terenach.
Gdy miałyśmy już wracać, Skay źle się poczuła. Skarżyła się na zawroty głowy. Powiedziałam, żeby tu się położyła i odpoczęła, ale zaprzeczyła. Uparcie szła przed siebie, lecz zemdlała. Podbiegłam do niej, ale gwałtownie odbiegłam. 
Wadera zaczęła się unosić w powietrzu i świecić jasnym światłem, które mnie oślepiło. Skryłam się w krzakach, bojąc się, że oślepnę. 
Wreszcie światło zgasło, a wadera upadła na ziemię. Jednak to nie była Skayres. To była jakaś inna wadera:
Wyskoczyłam zza krzaków i krzyknęłam:
- Co zrobiłaś ze Skayres?!
- Moon, skarbie to ja! - powiedziała głosem mamy
- Ta na pewno! To ja jestem Luna! - zdenerwowałam się
- Moon! Przestań na mnie krzyczeć! To przecież ja, Skayres, twoja matka! - powiedziała
- Ale nie wyglądasz jak ona... 
- Jak to... - spojrzała w taflę wody i zobaczyła swoje odbicie
- Mówiłam. Nie jesteś Skayres!
- Moon... Kochanie to ja...
- To dlaczego wyglądasz tak?
- Ponieważ... Sama nie wiem, jak ci to powiedzieć...
- Może po prostu, z mostu? - zaczęłam się niecierpliwić
- Jak prostu z mostu, to ok. Przeszłam coś w rodzaju metamorfozy... 
- Jak to?
- Tak to... To przez to, że mam żywioł magii... Każdy wilk z tym żywiołem prędzej, czy później to przeżyje... To normalne...
- Będziesz już taka zawsze?
- Tak... Nie martw się... - przytuliła mnie
- Teraz chodź do jaskini... Poszła przodem, a ja za nią.
Gdy weszłyśmy do jaskini, Akimi nie był pewny, czy to naprawdę Skay. Lecz wadera opowiedziała mu wszystko i on również zrozumiał. 
Wreszcie, gdy było całkowicie ciemno, wróciłam do swojej jaskini. Rzuciłam się w ulubione miejsce i zasnęłam od razu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz