Poszłam do swojej jaskini, wiedząc, że zastanę tam Akimitsu. Byłam na niego wściekła.
Wtargnęłam do jaskini i rozejrzałam się, szukając jego.
- Akimitsu! Chodź tu! Musimy porozmawiać! - krzyknęłam
- Co? - z cienia wyszedł mój kochany partner (sarkazm)
- Krzyczałeś na Saphirę!
- I miałem powód... Krzyczała na Dakotę
- Słuchaj - każdy wie, że Saphira nie jest towarzyska! Dużo przeżyła! Ty też na nią się wydzierałeś! A niby szanujesz wadery!
- Bo szanuję...
- Nie przerywaj mi! - krzyknęłam - Słuchaj, Panie Jestem Najważniejszy, to wina Dakoty! Powinna słuchać uszami! Saphira wyraźnie powiedziała, że nie jest towarzyska!
- Niby skąd to wiesz?
- A stąd, Panie Jestem Najważniejszy, że znam się na magii i weszłam do jej umysłu! A teraz masz przeprosić Saphirę, zrozumiano? - cały czas krzyczałam
- Ale...
- Zrozumiano?! - spojrzałam na niego groźnie
- Skayres...
- Nie Skayres, tylko ją przeproś! Jest załamana! Jeszcze trochę i odejdzie stąd! - byłam tak wściekła, że wysunęłam pazury i zaorałam nimi po jego twarzy
- Ej...
- Przeprosisz ją?! - powiedziałam przez zęby
- Skayres...
- Akimitsu! Jeśli nie przeprosisz jej w ciągu tego dnia, zostaniesz zdjęty ze stanowiska Alfa i wyrzucony z watahy!
- Niby jak..?
- Tak, że ja mam większe władze tutaj! To ja założyłam tą watahę i to ja przyjęłam cb na stanowisko Alfa! Gdyby nie ja, nie byłoby ci tak dobrze na tym świecie! Nawet nie wiem, czy żył byś jeszcze! Wszystko zawdzięczasz mi! To że żyjesz, że masz partnerkę, że jesteś Alfą, to że jesteś zdrowy... Proszę uszanuj to...
<Akimitsu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz