- Tak - warknąłem
- Ehh... - położyła się
- To zidentyfikowałaś tą watahę? - zwróciłem się do Skayres
- Niestety tak... - powiedziała
- To kim oni są, a raczej byli? - zapytała Bubonic
- Wilk, którego zabiła Moon, był Betą, a ten, który uciekł, to była Alfa...
- W jakiej watasze? - zapytałem
- Watasze Zatrutego Pazura...
- Znasz ich?
- Niestety tak...
- Skąd? - zdziwiłem się
- Nigdy wam nie opowiadałam, ale... Kiedyś należałam do tamtej watahy... Byłam tam partnerką Gammy, Arona...
- Jak to?
- Nigdy... Nigdy nie chciałam sobie o tym przypominać... - łza popłynęła jej po policzku. Przytuliłem ją. - Ale... Dasz radę powiedzieć ostatni raz? To nam bardzo pomoże...
- Och... No więc... Nie pamiętam, jak znalazłam się w Watasze Zatrutego Pazura. Miałam z pozoru wspaniałego partnera... Było nam wspaniale... Razem byliśmy zakochani, mieliśmy mieć szczeniaki... W dodatku zostaliśmy drugą parą Beta... Naprawdę myślałam, że to był mój najlepszy wybór... Jednak, w Walentynki, gdy umówiłam się z nim na moście, zobaczyłam go, na moście, całującego się z samicą Alfa! Ogarnęła mnie wtedy wściekłość... Zabiłam waderę, ale jego oszczędziłam, bo... Nadal go kochałam...
Przez to, że zabiłam samicę Alfa, wyrzucili mnie. Wtedy błąkałam się i założyłam tą watahę. - powiedziała wolno, płacząc w moje ramię.
- Czyli nie mają samicy Alfa? - zapytałem
- Chyba znaleźli nową... Taeyang, to znaczy ich samiec Alfa, nigdy naprawdę nie kochał... Dla niego obojętne było kto jest jego partnerką... - powiedziała i całkowicie się załamała - Ja... On chciał mnie!
Zamurowało mnie... Teraz wszystko jasne...
Teayang i ten drugi koleś nas zaatakowali, bo chcieli Skayres... Jednak koleś, którego zabiła Moon, to nie był ten Aron.. To była pierwsza Beta, ta która była przed Aronem i Skay... Zaatakowali nas, albo raczej chcieli porwać Skayres...
- Powiedz tylko jedno, proszę
- Tak? - powiedziała cicho
- Czy Aron nadal żyje?
- Tak... Widziałam w myślach Teayang'a wspomnienia z nim, które niedawno miały miejsce... Ponoć uciekł od tamtej watahy...
Nigdy nie widziałem Skayres w takim stanie... Myślałem, że jest twarda, nieugięta, a tu... Płacze w moje ramię... Jednak ma powód... I to ważny...
- Dobra... Wszystko już wiem - powiedziałem - Chodź do swojej jaskini... - powiedziałem delikatnie
- Nie... Muszę się zaopiekować Kiiyuko... - powiedziała, ale naprawdę była w strasznym stanie.
- Skayres, on ma rację... Prześpij się, wyluzuj... - powiedziała Bubonic - Zajmę się Kiiy
- No dobrze...
Odprowadziłem ją, a raczej zaniosłem, do jaskini. Gdy wszedłem do jej groty, zastałem tam Maxiego...
<Maxi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz