Rzuciłam się na pierwszego lepszego wilka. Wbiłam mu pazury w kark, kły w gardło. Jednak basior nie padł tak od razu. Zrzucił mnie z siebie i wrzucił do błota. Gdy próbowałam się niezdarnie wygramolić, wgryzł mi się w gardło. Na szczęście atak zablokowałam łapą, ale i tak mocno się w nią wgryzł.
Chciałam krzyknąć, ale nie mogłam pokazać, że jestem słaba.
Gdy basior chciał zadać kolejny cios, zawył boleśnie. Rozejrzałam się - to Blood torturował go.
Chciałam wstać, jednak przez łapę nie było to możliwe.
Podbiegła do mnie Dakota.
- Wszystko dobrze? - rzuciła i spojrzała na moją łapę.
- Czyli nie... - powiedziała cicho
- Blood! - zawołała brata, który chwilę później pojawił się przy jej boku
- Co?
- Możesz coś z tym zrobić? - pokazała moją łapę
- Jasne... Ale nie tu...
- To gdzie?! - krzyknęła
- Czekaj... - za pomocą magii delikatnie uniósł mnie w powietrzu
Dakota coś mamrotała pod nosem i odeszła.
Blood "zaniósł" mnie dalej od pola bitwy. Gdy byliśmy w bezpiecznej odległości zaczął majstrować przy mojej nodze.
- Spróbujesz wstać? - zapytał po chwili
Chwiejnie i przy jego pomocy udało mi się wstać. Łapa już mnie nie bolała...
- Dziękuję... - umiałam tylko tyle powiedzieć
- Spoko... Idź do swojej jaskini...
- Nie! - krzyknęłam
- Ehh... No dobra... - razem wróciliśmy na pole bitwy...
<Jak ktoś chce to może dokończyć, ale NIE MUSI>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz